Sosna i brzoza – czy znikną z naszych lasów?

Sosna i brzoza – czy znikną z naszych lasów?

Chciałbym nakreślić problem nasilonego problemu zamierania lasów na skutek zmian klimatycznych. Problem dotyczy szczególnie niektórych gatunków drzew, w tym tak znamiennych i kluczowych dla naszego krajobrazu jak sosna zwyczajna i brzozy (brodawkowata i omszona). W obszarach górskich i północno-wschodnich rejonach problem ten dotyczy oczywiście również świerka.

W moich okolicach, nad zalewem Jezioro Kowalskie od kilku lat, a w tym roku (2025) szczególnie, obserwujemy nasilony proces zamierania brzóz. Nagle drzewa usychają na masową skalę. Już chyba ponad połowa zamarła a podobny los prawdopodobnie czeka pozostałe. Przykro patrzeć bo brzoza to jedno z najbardziej charakterystycznych, najpiękniejszych i najsilniej związanych z polskim pejzażem drzew.

W Lasach Czerniejewskich z kolei, np. w okolicach Wagowa ale również w innych miejscach, dużym problemem od kilku lat staje się jemioła, coraz bardziej masowo atakująca sosny. Jest to jemioła rozpierzchła (Viscum album ssp. austriacum), podgatunek jemioły atakujący głównie sosnę zwyczajną. Kiedyś była to rzadkość a dziś coraz bardziej powszechny widok. W okolicach Wagowa nie sposób wręcz znaleźć sosny, na której nie byłoby jemioły. Świadczy to o coraz większym osłabieniu drzew i to na coraz większym obszarze. Osłabienie to może prowadzić do atakowania drzew przez np. niektóre gatunki owadów i w efekcie do masowego zamierania całych połaci lasu. Gdzieniegdzie już widać coraz liczniej usychające drzewa. Tylko patrzeć jak zaczną się opryski. Ofiarą m.in. jemioły stała się na przykład malownicza pomnikowa sosna nad jez. Baba, którą niedawno ścięto z tego powodu. 

Coraz gorsza kondycja drzewostanów sosnowych zmusza leśników do przebudowy drzewostanów, np. na dębowe a to wiąże się z nasilonym wycinaniem sosny. Zresztą, spora część obecnych drzewostanów sosnowych posadzona została na siedliskach lasów liściastych, najczęściej kwaśnych dąbrów i uboższych postaci grądów.

Takie problemy to nie tylko kwestia naszego „podwórka”, to się dzieje w całym kraju! Zwłaszcza w południowych i zachodnich rejonach. Naukowcy nie mają dobrych prognoz i określają m.in. sosnę i brzozę (także świerk, modrzew, jarzębinę…) jako gatunki przegrane, które wraz z ocieplającym się klimatem ustępują, wycofują się na północ.

Jak to się stało, że sosna i brzoza, tak wszędobylskie i wydawałoby się najbardziej odporne na trudne warunki drzewa dziś są w odwrocie?

No właśnie wskutek zmian klimatycznych, połączonych z zanieczyszczeniem środowiska. Szkodliwe są coraz mniejsze zimowe opady śniegu, brak mrozu i coraz dotkliwsze susze. Okazuje się, że również zanieczyszczenie powietrza tlenkami azotu, wpływa niekorzystnie na rozwój drzew, w obecnych warunkach klimatycznych.

Gatunki pionierskie, jak sosna i brzoza wytwarzają drobne, lekkie nasiona, mogące być przenoszone daleko przez wiatr. Zawierają one niewiele materiałów zapasowych. Młode drzewka potrzebują więc do rozwoju dużych zasobów wody. Tą wodę w dużych ilościach zapewniała na wiosnę topniejąca pokrywa śnieżna. Obecnie jest z tym coraz gorzej. Drzewa chłodniejszego klimatu potrzebują też odpowiednio długiego mrozu do rozwoju pąków oraz do skiełkowania nasion. Przy braku mroźnych dni nasiona nie kiełkują a wiele pąków na drzewach obumiera i nie rozwija się, co prowadzi do słabego rozwoju ulistnienia i osłabia drzewa. Ponadto drzewa starsze nie potrafią przystosować się do zmieniających się warunków wilgotnościowych w glebie. Taką zdolność adaptacji mają tylko drzewa młodsze a z wiekiem ona słabnie. 

Wskutek zanieczyszczenia atmosferycznego tlenkami azotu, w ciągu ostatnich 200 lat depozycja azotu atmosferycznego do gleb wzrosła z poziomu ok. 0,5 kg/ha do ok. 10 kg/ ha, czyli ok. dwudziestokrotnie! Może się wydawać, że to dobrze, bo drzewa szybciej rosną. Jednak ceną za to jest pogorszenie zdrowotności i odporności na obecne zmiany klimatyczne. Drzewa, wskutek nawożenia azotem, wytwarzają szersze naczynia (lub cewki), umożliwiające transport większych ilości wody i szybszy wzrost. Jednak na skutek mniejszych opadów śniegu i coraz dotkliwszych, przedłużających się susz o wodę jest coraz trudniej. Drzewa, które wskutek nawożenia przystosowały się do szybszego wzrostu i lepszych warunków, mają teraz większe trudności w zaopatrzeniu się w odpowiednie ilości wody. Większe rozmiary, zwłaszcza wysokość oraz szersze naczynia nie ułatwiają im sprawy. W efekcie starsze drzewa zamierają.

Zwiększona ilość azotu wpływa także na zmianę składu flory mykoryzowej. Grzyby ektomikoryzowe, które w czasie suszy bardziej wspierają drzewa, zastępowane są przez grzyby endomikoryzowe, które wykazują znacznie mniejsze właściwości wspierające w czasie suszy. To dodatkowo osłabia zdrowotność drzewostanów. 

I tak zmiany klimatyczne: wyższe temperatury, upały, coraz dłuższe susze i deficyty wody, brak śnieżnych, mrożnych zim, w połączeniu z zanieczyszczeniem atmosferycznym i wzrostem populacji niektórych owadów i np. jemioły, wykańczają nasze lasy w coraz większym stopniu.

Czyżbyśmy więc byli zmuszeni pożegnać się z sosną i brzozą? Pogodzić z tym, że znikną z naszego polskiego krajobrazu? Może nie całkowicie ale w dużym stopniu niestety tak. Wydaje się to szokujące. 

Obecnym zmianom klimatycznym nie sposób zaprzeczyć. Nie sposób nie zauważyć zmian jakie temu towarzyszą i wpływają na nasze życie, zmieniając krajobraz wokół.

Niestety, wielu znaczących polityków zdaje się wciąż bagatelizować problem, co widać było na przykład w czasie ostatnich debat prezydenckich, gdzie w zasadzie wszyscy kandydaci na najwyższy urząd w państwie wykazywali zupełny brak świadomości lub zrozumienia w tym temacie.

Zamierające brzozy w okolicach wsi Bugaj i zalewu Jezioro Kowalskie - maj 2025 r. (trzy zdjęcia). Fot. Piotr Fonfara
Sosny porażone przez jemiołę w okolicach Wagowa (2025 r. ). Fot. Piotr Fonfara
Pomnikowa sosna nad jez. Baba, porażona przez jemiołę - zdjęcie z 2022 r. Fot. Piotr Fonfara
Korona pomnikowej sosny znad jez. Baba, 2022 r. Widoczna atrofia igieł i liczne kule jemioły. Fot. Piotr Fonfara