22 stycznia odbył się wykład na temat archeobotaniki roślin użytkowych, który przeprowadził Mateusz Heliński. Przygotował Mateusz dla was również artykuł, który jest notatką po naszym owocnym spotkaniu. Dla nieobecnych w ten dzień oraz zainteresowanych tematem zapraszamy do przeczytania!
Archeobotanika to nauka zajmująca się szczątkami subfosylnymi, czyli pochodzącymi z holocenu oraz czasu historycznego. Umożliwia zarysowanie relacji pomiędzy człowiekiem a roślinami na przestrzeni ostatnich 11 tysięcy lat (datowanie: Beerling 2007). Jakie rośliny są, wobec tego obiektem zainteresowania archeobotaników? Przede wszystkim takie, które zostały znalezione na stanowiskach archeologicznych i jednocześnie spełniają wyżej zarysowane kryteria pojęcia „szczątki subfosylne”.
Sposób zachowania szczątków może być różny – od storfiałych, przez spalone, wysuszone a nawet zmineralizowane (w której to formie występują także szczątki fosylne, tj. takie, które są obiektem zainteresowania paleobotaników). Jest on charakterystyczny dla poszczególnych części roślin – np. nasiona roślin motylkowych zachowują się głównie w formie spalonej, natomiast bardzo rzadko w storfiałej.
Skoro wiemy już jakimi roślinami zajmują się archeobotanicy oraz w jakiej formie mają z nimi do czynienia warto zastanowić się nad tym jakie są ich zainteresowania i cele badawcze. Przede wszystkim próbują określić tendencje w rozwoju roślin uprawnych, a tym samym samego rolnictwa oraz nakreślić pokrewieństwo dzikich przodków ze współczesnymi roślinami uprawnymi. Sprawdzają też jak użytkowano dawniej rośliny dzikie i jak wyglądała cała działalność gospodarcza (od budownictwa, przez lecznictwo i rolnictwo aż po hodowlę zwierząt). Dokonują również prób odtworzenia flory otaczającej pierwsze osady i relacji jakie między nimi zachodziły. Wreszcie podejmują szeroki temat synantropizacji flory, czyli przemian roślinności w zależności od działalności człowieka. Oprócz tego archeobotanicy prowadzą badania dotyczące samych technik oznaczania szczątków subfosylnych.
Archeobotanika jest więc gałęzią nauki o bardzo szerokich i interdyscyplinarnych zainteresowaniach. Każdego typu dowód może być dla naukowców ważny – tak samo znalezisko, jak i na przykład… mit!
Wszyscy znamy mity greckie związane z kwiatami. A przynajmniej niektóre z nich: nieszczęśliwa historia Hiacynta, który zginął z powodu zazdrości Zefira, opowieść o Narcyzie wpatrującym się we własne oblicze i wreszcie powstanie anemonów z łez Afrodyty po tym jak dziki rozszarpały jej kochanka Adonisa. Te i wiele innych mitów mają znaczenie dla archeobotaników nie tyle w samej treści – ale przede wszystkim dlatego, że fakt obecności mitu o danej roślinie jest żywym przykładem na to, że dany organizm występował na określonym terenie w konkretnym przedziale czasowym.
Przy tej okazji warto trochę rozwinąć temat zwracając również uwagę na drzewa, o których dosyć często się zapomina – a niesłusznie, gdyż ich symbolika i znaczenie również było niebagatelne. Zwrócić należy uwagę na dęby związane z bogami piorunów. Ten sam rodzaj formował też święte gaje druidów, a dla Indian był drzewem mądrości. Z kolei niezwykle popularny na północy Europy jesion to przecież drzewo światów – Yggdrasil, na którym powieszony Odyn miał uzyskać pełnię mądrości. Dodatkowo drzewo to u Celtów miało znaczenie obronne i przynoszono do niego chore dzieci, by ozdrowiały. Na sam koniec mamy przecież niedającą się pominąć jabłoń, z której – w świadomości kulturowej Europejczyków – Ewa miała zerwać słynne jabłko, od którego zaczęły się wszelkie ludzkie nieszczęścia (będąc przy Ewie warto polecić stary, ale nadal zabawny tekst Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego pt. „Żarłoczna Ewa” – link w źródłach). Oczywiście dzisiaj jesteśmy świadomi, że w Biblii słowa nie ma na temat jabłoni ani jabłka, ale owoc ten dziwnym trafem pojawia się w mitologii greckiej (czyżby, kolejny po potopie, wspólny element dziejowy?) w postaci jabłka niezgody, którym Eris wywołała całą wojnę trojańską.
Nie można zapomnieć też o roślinach mających znaczenie magiczne – choćby o ciemiernikach, które miały dawać wiedźmom wieczną młodość i niewidzialność. Legenda głosi też, że wyrosły z łez pasterza, który nie mógł przynieść małemu Jezuskowi żadnych kwiatów. Dodajmy do tego również bluszcz, którym karmiono chore bydło wierząc, że ozdrowieje.
Rośliny w symbolice chrześcijańskiej przede wszystkim związane są z Maryją. Corocznie obchodzi się zresztą święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, którego popularniejsza nazwa brzmi: Matki Boskiej Zielnej. Początki tego dnia sięgają XII wieku i tradycyjnie święci się wówczas rośliny, które nabierają w ten sposób boskich mocy. Bardzo ciekawe jest błogosławieństwo mięty. Taka konsekrowana mięta daje posiadaczowi tak wiele zalet, że pozwolę sobie je wymienić: są to ochrona przed przykrościami w sądzie, ochrona przed krzywdą w ogniu, wodzie i powietrzu, ochrona przed napadem, ochrona przed bronią z żelaza, ochrona przez bólem i nagłą śmiercią. Czyżby więc konsekrowana mięta była od dawna poszukiwanym lekiem na wszystkie choroby, w tym śmierć?
Maryja nawet w Biblii jest związana z kwiatami – w słynnym biblijnym erotyku, tj. w „Pieśni nad pieśniami” znajdujemy określenie Matki Boskiej jako lilii pośród cierni, a oprócz tego w świadomości kulturowej Maryję określa się nazwami: róża miłości, lilia czystości i fiołek pokory. Świętej Matce towarzyszą też inne kwiaty, choćby goździki, które symbolizują czystość i matczyną miłość, ale są również zapowiedzią Pasji. Podobnie poziomki, które dzięki białym kwiatom i czerwonym owocom mają być symbolem jednoczesnego dziewictwa i macierzyństwa Maryi, raju oraz nieśmiertelności. W sztuce odnajdziemy też orliki określane jako panieńskie rękawiczki Marii symbolizujące jej niewinność i cierpienie. Nie można pominąć też konwalii, które z jednej strony traktowane były jak lilie symbolizujące czystość i pokorę, ale z drugiej strony związane były z żałobą, gdyż miały powstać z łez Matki stojącej pod krzyżem. Z innych roślin warto również zwrócić uwagę na paprocie, mające symbolizować skromność i mieć moc odpędzania samego szatana.
Typowym przykładem badań archeobotanicznych były te, które prowadzono w Krakowie od czasów międzywojennych. Z uwagi na długość niniejszego artykułu postanowiłem nie streszczać ich, a jedynie zachęcić do samodzielnego przeczytania oryginalnego tekstu (są napisane w sposób przystępny) – link ponownie w źródłach.
Archeobotanika ściśle wiąże się z zainteresowaniami barwiarni KO – przede wszystkim poprzez badanie tkactwa minionych wieków. Warto przy tej okazji poruszyć temat roślin wykorzystywanych przy produkcji ubrań. Za najważniejszą z nich w dzisiejszych czasach uważa się bawełnę, która w klimacie tropikalnym popularna była od tysięcy lat, natomiast w Europie tylko od XVIII wieku, kiedy stanowiła nowinkę, modę, na którą pozwolić sobie mogły tylko bardzo majętne osobistości. Ceny ubrań bawełnianych systematycznie spadały dzięki uprzemysłowieniu metod produkcji. Inną rośliną, na którą warto zwrócić uwagę był len, którego najstarsze uprawy i wykorzystanie w tkactwie znaleziono na terenach Gruzji 35 tysięcy lat temu. W starożytnym Egipcie z kolei wytwarzano z niego bardzo cenne tkaniny, które czasem używano nawet jako waluty. Wynika to z trudności produkcyjnych – nić lniania jest może elastyczna, lecz bardzo łatwo ją zerwać. Tradycja uprawy lnu w Polsce jest również bardzo stara – jej śladyznaleziono w Biskupinie. Sam krajobraz naszych terenów był zresztą często kojarzony z olbrzymimi polami lnianymi. Znaczenie ubrań z lnu spadło gwałtownie po upowszechnieniu i stanieniu bawełnianych. Z innych roślin wykorzystywanych w tkactwie warto zwrócić uwagę na konopie, o której wspomina już starożytny historyk Herodot, a którą dziś używa się do produkcji tzw. odzieży ekologicznej, a także bambus wykorzystywany w ubraniach dla niemowląt, kokos, którego włókna znajdują się w odzieży sportowej i trojeść amerykańska, o której niektórzy mówią, że będzie stanowić następcę bawełny.
Na sam koniec warto wspomnieć o barwnikach roślinnych. Kolebką sztuki barwierskiej jest Azja Zachodnia, a w Polsce pierwsze ślady znaleziono w Biskupinie. Przykładem popularnej rośliny był indygowiec, z którego uzyskiwano barwę niebieską. Niestety zapach fermentujących owoców był tak silny i nieprzyjemny, że ludzie produkujący ten barwnik byli społecznie wykluczeni i mieszkali często poza granicami miast. Głównym producentem do XIX wieku były Indie, a zastąpienie roślinnego barwnika jego syntetycznym zamiennikiem okazało się dla nich gospodarczą katastrofą. Niebieski barwnik wytwarzano również z chabra bławatka, drzewa błękitnego, a także liści urzetu barwierskiego. Barwa czerwona wytwarzana z kwiatów była niezbyt popularna, mimo licznych roślin (takich jak brezylka). Wynikało to z faktu, że najpopularniejszą odmianą czerwonego barwnika była koszenila, którą dzisiaj znamy pod nazwą karminy, kwasu karminowego lub po prostu E120. Produkcja jej była prosta – polegała tylko na sproszkowaniu czerwców polskich, w wyniku czego powstawał ciemnoczerwony barwnik. Na sam koniec warto wspomnieć o rezedzie, z której wytwarzano barwnik żółty, a o której zapachu w niezwykle poetycki sposób wypowiedział się Julian Tuwim: „Stwierdziwszy tedy niewątpliwie,/ Że z opisami wielka bieda,/ Należyuznać, że właściwie/ Rezeda pachnie – jak rezeda”.
Źródła (te, do których odsyłam w tekście znajdują się na początku spisu):
https://www.kigalczynski.pl/gesi/zarloczna_ewa.html
http://www.mpov.uw.edu.pl/pl/thesaurus/palinologia/archeobotanika
https://zielonygaj.pl/kwiaty-w-mitologii-greckiej/
https://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/rosliny-w-swiatowych-mitach-i-legendach,27607.html
https://dzieje.pl/rozmaitosci/badaczka-dawniej-rosliny-byly-istotnymi-symbolami-chrzescijanskimi
https://www.bilscy.info/blog/rosliny-w-przemysle-tekstylnym-materialy-i-barwniki
https://zywienie.abczdrowie.pl/koszenila-czerwony-barwnik-produkowany-z-owadow